Cytuję typowego maila:

“Dzień dobry Pani Agnieszko,
Chcialam sie dowiedziec czy jest mozliwosc uczenia sie z Pania jezyka niemieckiego przez Skype.
Moj poziom jest zero, interesuje mnie intensywny kurs generalny jezyka niemieckiego, w godzinach najlepiej rannych, 2 godz sesja ,2 razy w tygodniu.
Mam cicha nadzieje, ze ma Pani jakas metode by zaczac komunikowac w tym jezyku jak najszybciej.
Nie interesuja mnie jak narazie szczegoly gramatyki, bo nia mam nadzieje zajme sie troche pozniej, jak narazie chcialabym jak najszybciej zaczac mowic.
Czy podjelaby sie Pani tego? Jesli tak, poprosze o cene i szczegoly jesli chodzi o nauczanie.
Z gory dziekuje za odpowiedz i serdecznie pozdrawiam”

No dobra. Więc uczymy się mówić, a nie uczymy się gramatyki.

Do opisu takiej historyjki obrazkowej po lewej stronie przydadzą się pewnie takie słówka i wyrażenia:

  • samochód
  • godzina
  • jechać samochodem
  • jechać do
  • telefon
  • dzwonić
  • iść
  • pić
  • jeść
  • lody
  • później
  • park
  • spacer
  • pójść na spacer
  • spotykać (się)
  • zakochać się
  • potem
  • wieczór
  • wracać

No ale nie uczymy się gramatyki, czyli na przykład nie uczymy się odmiany czasowników ani końcówek przymiotników.

Komunikujemy się więc bez gramatyki, tak będzie przecież prościej. Po co sobie zawracać głowę jakąś trudną i niepotrzebną gramatyką, prawda? Chodzi tylko o dogadanie się, tak jak uczą się dzieci.

Więc opowiadamy:

Felix jeździć do Berlin godzina 15. On jechać swoje samochód. Potem on dzwonić do koleżanka. To jest dobry koleżanka. Oni spotkać w Berlin i iść na lody i coś pić. Potem oni iść na spacer do park. Oni spotykać się i zakochać się. Potem wieczór Felix wracać w dom.

Oczywiście można tę historię opowiedzieć gramatycznie, czyli tak:

Felix pojechał do Berlina o godzinie 15. Jechał swoim samochodem. Zadzwonił do koleżanki. To jego dobra koleżanka. Spotkali się  w Berlinie i poszli na lody i się czegoś napić. Potem poszli na spacer do parku. Spotykają się często i zakochali się w sobie. Potem wieczorem Felix wrócił do domu.

Żeby tak – poprawnie po niemiecku – ułożyć tę historię mamy zasadniczo trzy wyjścia.

  1. Nauczyć się gramatyki, czyli logiki języka i wiedzieć dzięki temu, że np. czas przeszły od “jechać” brzmi “pojechał”, a koleżanka jest “dobra” a nie “dobry” itp.
  2. Nie uczyć się gramatyki, ale za to uczyć się wszystkiego dokładnie na pamięć, żeby zapamiętać, jak ma być poprawnie. Chyba nikt jednak nie będzie w stanie zapamiętać wszystkiego, co kiedykolwiek mogłoby mu się przydać, a tym bardziej też tego, co ewentualnie kiedyś usłyszy lub przeczyta.
  3. Spędzić tysiące godzin z native speakerami w środowisku niemieckojęzycznym, zrobić miliony błędów i może kiedyś faktycznie zapamiętać, jak wyglądają prawidłowe zdania i konstrukcje. Tak, jak właśnie uczą się dzieci. Dla większości dorosłych ludzi to zupełnie nierealny scenariusz.

Nie tylko “zwykli” ludzie chcący nauczyć się języka obcego mają takie “dziwne” poglądy. Na przykład Jeff Brown, wykładający w USA język hiszpański twierdzi, że w ogóle nie potrzeba znajomości gramatyki, co więcej, nie potrzeba żadnych korekt nauczyciela, tylko trzeba mówić, mówić, i mówić, a konkretnie jak najwięcej rozmawiać z native speakerami, i w ten sposób można się “automatycznie” nauczyć języka obcego. Jeff Brown w ten sposób nauczył się w rok arabskiego. To znaczy – konkretnie – mówić po arabsku, bo ani nie potrafi czytać ani pisać. Zainwestował w naukę tysiące godzin rozmawiania z arabskimi native speakerami (których w zamian za to uczył angielskiego) plus trzy miesiące urlopu, który spędził w Egipcie wśród Arabów. Udokumentował to wszystko na YouTube. Myślę, że gdyby zainteresował się arabską gramatyką, to ta nauka zajęłaby mu znacznie mniej czasu i byłaby znacznie mniej frustrująca i po prostu bardziej efektywna i uporządkowana. Ale chciał udowodnić, że bez wykształconego nauczyciela i bez żadnych materiałów dydaktycznych, bez podręczników, bez ćwiczeń, bez poprawiania też można. Faktycznie, udowodnił. To trochę tak, jakby ktoś chciał udowodnić, że z Warszawy do Krakowa można dojść piechotą. Można, oczywiście. Ale można też pojechać pociągiem lub samochodem, jest szybciej, wygodniej i praktyczniej.

Profesor Stephen Krashen, poliglota, twierdzi z kolei, że trzeba jak najwięcej czytać, czytać i czytać w obcym języku, którego chcemy się nauczyć. Czytać możliwie proste rzeczy, ale ciągle i ogromne ilości. I że tym sposobem, po drodze trochę się też domyślając z kontekstu, o co może chodzić,  “automatycznie” nauczymy się danego języka.

Tu problem polega jednak na tym, że do niemieckiego prawie nie ma takich materiałów (trochę jest, oczywiście, ale to kropla w morzu potrzeb). Znacznie więcej takich materiałów (typu easy readers) znajdziemy do języka angielskiego. Nie każdy będzie miał cierpliwość siedzieć godzinami nad tekstami, które tylko bardzo z grubsza rozumie lub których prawie nie rozumie z nadzieją, że nagle dozna objawienia i zrozumie niemiecki.

Nie twierdzę absolutnie, że czytanie nie pomaga w nauce, bo pomaga ogromnie i sama jestem jego wielką zwolenniczką. Jednak patrzę na to praktycznie, z punktu widzenia kogoś, kto od dziesięcioleci naucza niemieckiego i po prostu wie, jak zachowuje się większość uczniów.